W maju 17 lat temu dzieci znalazły małego kociaka którego ktoś zabrał od mamy. Mały ledwo co otworzył oczy, miał być Bonifacy ale moja Mama wołała Lolek i tak zostało.
Jedne z ostatnich zdjęć
W sobotę odszedł do kociego nieba, bardzo już schudł. Okazało się że w brzuchu rósł mu guz i miał zmiany psychiczne. Przestawał już normalnie funkcjonować a od czwartku praktycznie nie jadł. Serce się krajało jak patrzyliśmy na niego. Trafiliśmy na świetną panią weterynarz która nie wciskała kitu żeby ,,ratować = wyciągnąć kasę,, tylko spokojnie i z wręcz czułością pomogła kotkowi. Bardzo pani dziękujemy. Wiemy że tak dla niego lepiej ale żal i smutek pozostanie jeszcze z nami długo.
Żegnaj Lolku...
przykro :) trzymaj się pozostaną dobre wypomnienia po Lolku
OdpowiedzUsuńchlip, moje kochane kociątko
OdpowiedzUsuńna pewno teraz jest mu lepiej, niż gdy cierpiał w ciszy ;(
już za nim tęsknię :(
Nie martw się......Śpi spokojnie kociątko......
OdpowiedzUsuńDzięki kochane babeczki. :))
OdpowiedzUsuńSmutno :( był jak członek rodziny...
OdpowiedzUsuńale w niebie będzie miał lepiej....
I tak myślimy :))
UsuńMi tez smutno z tego powodu,będę Ci podsyłać zdjęcia Bambusa całkiem podobny do Lolka.
OdpowiedzUsuńNo to będzie milej :)))
UsuńTeż miałam czarnego kota, przeżył z nami 16 lat.... Moje się tam spotkają.....
OdpowiedzUsuńDziękuję, będzie im raźniej razem:)
UsuńSmutne to :( Ale przynajmniej się nie męczy :) Ja ostatni miesiąc a właściwie 1,5 spędziłam w lecznicy ze świnką :( Mój Stefan miał zmiany nowotworowe, operacje, codziennie zastrzyki.... kosztował mnie debet na karcie :) Ale wychodzimy na prostą i jestem mega szczęśliwa ;D Niby to tylko świnia...a jednak tak się ją kocha ;D
OdpowiedzUsuń